sobota, 30 kwietnia 2011

Pejzaż wiosenny...

...czyli zmagań z pastelami ciąg dalszy :)

Uważam, że zajęcia Na Starówce i w Atelier były dobrym wyborem... w przeciwnym razie stałabym w miejscu.
Muszę przyznać, że pani Ewa ciągle mnie zadziwia :) Pastele są jej całkowicie (p)oddane! Ma nad nimi władzę ;) Z każdymi zajęciami dowiaduję się o pastelach czegoś nowego - nie wiem, kiedy uda mi się w pełni wykorzystać zdobytą wiedzę i umiejętności... Obawiam się, że chcę robić postępy szybciej niż to możliwe, ale na to trzeba czasu i cierpliwości - zewsząd to słyszę. Potrzebuję przy tym jeszcze wytrwałości, by nie poddawać się przy potknięciach, a one - jak wiadomo - przytrafiają się... i to każdemu :)



Zdjęcia zostały wykonane komórką, więc wybaczcie, jeśli w 100% nie oddają rzeczywistości.
Pejzaż wykonywałam przez 2 zajęcia - po jednym zdjęciu na każde :) Widać zmiany, co? A to jeszcze nie koniec... Pani Ewa stwierdziła, że drzewo wygląda jak po wizycie ogrodnika - zgadzam się z tym. Muszę uczynić je bardziej niesfornym - trochę nierówności, drobne gałązki, listki itd.

Tak, tak, to jeszcze nie koniec :)


wtorek, 12 kwietnia 2011

Hortensje pod lupą :)

Praca wykonana w Atelier pani Ewy Rotter-Płóciennikowej. 
Uczę się pilnie, co widać (mam nadzieję) poniżej :)
Z prawej strony został pozostawiony fragment kartonu służący do poszukiwania kolorów 
(poprzez nanoszenie jednej pasteli na drugą - jest mnóstwo możliwości!
Mnóstwo przeróżnych odcieni!).
Po zakończeniu pracy ten pomocniczy element zostanie odcięty :),
bo przestanie być potrzebny... Brzmi okrutnie ;)

środa, 6 kwietnia 2011

Szczwany lis ;)

Siedzi na polanie i napawa się pięknym widokiem, który go otacza... trawa budząca się do życia po zimie, urzekające swą urodą fioletowe krokusy... Co za widok... Sama bym na dłuższą  chwilę przysiadła na łące, by podziwiać taki krajobraz :)
Praca jest jeszcze niedokończona, do poprawek :) Oczy strasznie mnie bolą, głowa też...
a jutro jeszcze 10 godzin w pracy... a później jakieś 3 ałersy na warsztatach... ale warto :)
Koniecznie muszę zaopatrzyć się w luteinę :)
A na ból głowy podobno najlepszy jest sen... więc idę zażyć to cudowne lekarstwo :)
Bywajcie! Ktokolwiek tu zabłądzi ;P

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Nie, nie, nie! To nie tak, że skoro nie było mnie tu jakiś czas, to od razu spoczęłam na laurach albo poddałam się i rzuciłam rysowaniem w kąt. Nic z tych rzeczy. Od jutra będę uczęszczać na kolejne (trzecie już!) zajęcia - malarstwo i pastel (do tej pory była grafika/linoryt/rysunek w Atelier i Misz-masz (All-in-one) w Galerii Na Starówce).